Od 2006 roku prowadzę swój biznes. Założyłam jedną firmę, potem drugą i trzecią. Moje firmy generowały miliony, a ja zatrudniałam kilkudziesięcio-osobowy zespół ludzi.
A potem zachorowałam na depresję, do tego przypętało się wypalenie zawodowe i wszystko runęło jak domek z kart.
Dzisiaj walczę o swoje zdrowie; leczę się, maluję obrazy, uprawiam ogród i żyję.
Wyszłam ze świata wielkiego biznesu i nie chcę nigdy do niego wracać.
Razem z rodziną wyniosłam się na kaszubską wieś i wywiady, podcasty, live’y, webinary i cały ten splendor biznesu online zamieniłam na uprawianie ogórków i malowanie obrazów w mojej pracowni.
Witaj w mojej Pracowni. Tu się maluje, uprawia ogród, hoduje rośliny i biega boso po łące.
Tu się tworzy, bawi, eksperymentuje i kreuje, bez oceniania, krytyki i strachu, że coś się nie uda.
Tutaj kreatywność jest dobrą zabawą, a nie wyścigiem o lepsze pomysły.
Pracownia to miejsce, w którym nic nie trzeba. Ale wszystko można.
„Widzę, że dotarł do mnie mail od jednej z najbliższych mi kobiet internetów. Robię kawę, biorę pół godziny wolnego od świata, siadam i czytam. I czytam. I czytam. A potem myślę. Myślę. I myślę. Bo newsletter Budzyńskiej nie jest krótkim listem do przeczytania w międzyczasie. To jest list prawdziwy. Głęboki. Szczery. Coś jakby Twoja kumpela właśnie postanowiła się przed Tobą otworzyć. Na to musisz mieć przestrzeń, spokojną głowę i chwilę na pobycie w temacie. Zatem siadasz, czytasz u przemyśliwujesz. Masz okazję pobyć w autentyczności, poznać inną perspektywę i może lekko zmienić swoją. Masz okazję utulić autorkę w duchu, ucieszyć się z jej małych i wielkich sukcesów, zajarać nowymi pomysłami. I zobaczyć kilka fajnych zdjęć. :) Nie czytam tego newslettera jak powieść. Gdy go czytam, mam czasami wrażenie, że siedzę obok niej na kawie i rozmawiam o życiu. A takie rozmowy uwielbiam najbardziej, więc ten Newsletter jest absolutnie moim najulubieńszym. Polecam każdej i każdemu, kto ma ochotę wejść w trochę głębszy świat i pobyć w nim razem z Budzyńską. :)”
„Ola w swoim newsletterze zaprasza nas do swojego życia. Na własnych zasadach, pokazując to co chce i tak, jak chce. Jaki jest tego efekt? Newsletter czyta się niczym życiową powieść w odcinkach. Każdy odcinek jest długo wyczekiwany, a kiedy w końcu się pojawi ciężko się od niego oderwać. Szczery do bólu i prawdziwy. Ola dzieli się z nami swoimi lekcjami, wnioskami, doświadczeniami - tymi miłymi, ale też tymi trudnymi. Nie ma w nim lukrowania rzeczywistości, ani używania filtrów. Czy to przytłacza? W żadnym razie! Te newslettery, to moc inspiracji do przemyśleń, przyjrzenia się swojemu życiu, tematom zawodowym, do zatrzymania się i do odetchnięcia w zielonym otoczeniu (kto czyta, ten wie ;p). Ola pisze tak po ludzku, tak od serca i z tego, co jej w duszy zagra. W morzu newsletterów, jest to prawdziwa perełka - newsletter, który jest wartościowy, dojrzały, taki, na który się czeka!”
„Ten newsletter to jeden z moich ulubionych fragmentów internetu. Na każdy kolejny list czekam z niecierpliwością. Właśnie tak, „list”. Bo to nie jest po prostu jakiś mail z aktualizacją typu „co nowego”. To jest osobiste, konkretne, bez lukru i owijania w bawełnę. W każdej wiadomości dostaję historię realnego życia kobiety, która coś tworzy od zera, inspiruje i dzieli się wiedzą i żyje, tak jak każdy z nas. Jest tam cała prawda, wzloty i upadki, dni dobre i złe, informacje o planach i marzeniach, piękne widoki, zdjęcia piesków, więcej zdjęć piesków i reklamy dobrych produktów - wprost, żeby nikt nie miał wątpliwości, co jest czym. W świecie, gdzie coraz trudniej odróżnić realny świat od kreacji, newsletter Oli jest jak (uwaga patos) powiew świeżej bryzy.”